czwartek, 7 sierpnia 2014

07. I got sinnin' on my mind

Nie miałeś okazji przeczytać Rozdziału VI? Więc zapraszam do lektury! Naciśnij tylko [TUTAJ] i proszę!

"I got sinnin' on my mind
Sipping on red wine
I’ve been sitting here for ages
Ripping out the pages
How'd I get so faded"
-
Ed Sheeran - "Bloodstream"

~Jared~
   Światło zaczęło przebijać się przez szpary w żaluzji lekko rozjaśniając pokój ciepłym światełkiem.
   Promienie słoneczne drażniły oczy i rozkazywały pobudkę, ale mnie nie cieszyła myśl wstania z miękkiego łóżka i pójścia pracować. Nawet nie miałem bladego pojęcia jaki mamy dzień tygodnia. W weekendy graliśmy koncerty, a we wtorek i czwartek prowadziliśmy nagrania w studiu, reszta dni na szczęście była w jakimś stopniu luźna. Oczywiście podczas pisania płyty cały tydzień siedzimy w studiu, ale teraz mamy tak jakby wolne.
   Przekręciłem się na plecy, podkładając ręce pod głowę. Rozszerzyłem zaspane powieki i ziewnąłem leniwie.
   Uniosłem ciągnącą się do materaca rękę nad głowę, aby spojrzeć na zegarek, która jest godzina i jaki mamy dzień.
   Na białym, małym monitorku widniały takie liczby i słowa:
   6:53, poniedziałek, 8 czerwca 2007
   Przewróciłem się na brzuch tak, by nie mieć twarzy skierowanej w stronę okna. Westchnąłem pełny szczęścia.
   - Dzisiaj można odpocząć... ahh - wymruczałem w poduszkę.
   Moją czaszkę zaczął przeszywać ból miliona wbijanych małych szpilek w skórę i z każdą sekundą przedzierał się coraz głębiej, wychodził i wchodził. Skrzywiłem się na tejże uczucie, ale zbytnio nie zawracałem nim sobie głowy dopóki nie przerodził się w straszliwe katusze przypominający walenie łbem o ścianę bólu. 
    Zacisnąłem mocno zęby i wbiłem twarz w poduszkę próbując w ten sposób uśmierzyć bolesność. Ale to nic nie dawało.
    - Czuję się jakbym dostał w głowę czymś twardym... - szepnąłem przez zęby.
    Syknąłem z przerażającego bólu rozchodzącego się po czaszce.
    I usłyszałem jakiś dźwięk dobiegający spod łóżka.
   Puku, puku-puk.
   Stuku-puku. 
   Bum. Karabam-tububam. 
   Raz-dwa-trzy dziś obiadek sobie zjem!
   Ból już sieję i cierpienie, w dzień i w nocy!
   Każdy dzień będzie twą udręką... co ty na to, mój drogi?
   Podskoczyłem, zrywając się na równe nogi. Zignorowałem to, że ból rozszedł się po całym ciele. Zaniepokoiło mnie to co śpiewało to coś, czymkolwiek to jest. Brzmi jak piosenka, ale... ten głos spowodował szybsze bicie mojego serca.
   Próbowałem się uspokoić, lecz wyglądało na to, iż moja trwoga była za wielka, by ot tak ją uspokoić i pomyśleć: Ej! Facet! Boisz się? Jeśli tak to żaden z ciebie mężczyzna, lecz cykor jakich mało!
   Ale ja czułem, że każdy kogo spotkałoby takie coś oblałby się strachem. To normalne dla wszystkich. Nie ma takiej osoby, która nie miałaby takiej reakcji. A jeśli nie zachowałby się tak, byłby jakimś idiotą.
   Spod łóżka buchnęło zimne powietrze zwalające mnie z nóg. Zmusiło mnie do padnięcia na podłogę plackiem.
   Uderzenie spowodowało ból w górnej części kręgosłupa, dzięki czemu nie miałem jak się podnieść.
   Zamknąłem oczy czekając na to co mnie za chwilę zaatakuje.
   Nic.
   Rozszerzyłem powieki.
   Serce zawaliło mi dziesięć razy szybciej.
   Nade mną stała kobieta, naga od pasa w górę, ledwo złapałem oddech patrząc na obnażone piersi czarnowłosej. Wpatrywała się we mnie kobaltowymi oczami wdzierając się w moją głowę i dając ulgę bólowi.
   Ale następnie stwarzając o wiele bardziej bolesny.
   Rzuciłem jej błagające spojrzenie, ale coś się z nią stało.
   Uśmiechnęła się ukazując ostre jak brzytwa kły, długie na parę centymetrów. Wyobraziłem sobie jak wbijają się w moją szyję i na tą myśl naprężyłem wszystkie mięśnie.
   Kim jesteś, dziwko?
   Roześmiała się odchylając głowę do tyłu i po sekundzie znalazła się za mną.
   Chwyciła w dłonie moją twarz, pochyliła się i wyszeptała słowa mrożące krew w żyłach słowa:
   - Twoim koszmarem, Jaredzie...
  Złączyła nasze wargi, a ja poczułem jak odpływam.
 
***
   Obudziłem się na zimnej podłodze, okryty cienkim kocem, cały oblany potem, a promienie słoneczne w dalszym ciągu wpadały do pokoju rozświetlając go.
    Rozszerzyłem powieki spoglądając na to w jakim stanie znajduje się pomieszczenie. Na moje szczęście wszystko było na swoim miejscu, ułożone tak jak przed zaśnięciem, a "t a" kobieta najwyraźniej była wytworem mojej wyobraźni, koszmarem, snem, który sprawił, że moje emocje były niezwykle silne. To wszystko w końcu wyglądało jak prawdziwe, czułem się jak na jawie, ten ból był nieznośny, a teraz jakby rozniósł się w pył, co znaczyło, że to nie było prawdziwe.
    Ale podnosząc się na łokciach - wszystkie nerwy, wszelkie mięśnie, kości, kręgosłup zaczęły pulsować, a po sekundzie zaatakował je niezwykły ból przez, który sam zepchnął mnie na podłogę. 
   Co raz próbowałem się unieść, ale próba za próbą stawał się coraz gorszy. Nie potrafiłem zapobiec tej udręce miejącej okazję mnie nawiedzać.
   Po jeszcze paru takich niemocy, uświadomiłem sobie, że ta zjawa była tu albo nawet nadal tu przebywała. Dlatego na uginających się pode mną nogach w jakiś sposób wstałem i z całej siły pociągnąłem klamkę od drzwi pokoju. Skrzypnęły lekko, a ja wyleciałem jak poparzony. Nie myślałem, pragnąłem uciec tylko jak najdalej tego pomieszczenia, gdzie przybyła w "odwiedziny" do mnie ta dziwka.
    Zbiegłem po schodach, lecz na samym ich końcu stanąłem nasłuchując.
    Z salonu dobiegał mnie śmiech Shannona i Tomo oraz... kogoś jeszcze.
    - Aileen... - wyszeptałem.
    Pokręciłem głową. Byłem nieogarnięty i cały połamany. Temu pierwszemu można zapobiec, a to drugie można zaś jedynie ukryć, aby nie dopytywali się co się stało.
    Ruszyłem, więc do pokoju Shanna po jakąś koszulkę i spodenki, a także skorzystałem z jego łazienki. 
    - Mam nadzieję, że mój starszy braciszek nie obrazi się za to... - powiedziałem wsuwając t-shirt przez głowę.
    Ujrzałem siebie w małym lusterku nad umywalką i sam siebie obdarzyłem uśmiechem.
    Rozszerzyłem ze zdumienia oczy.
    Co ja robię? Próbuję się spodobać tej Aileen? Co ja, kurwa, robię?!
    Chwyciłem się za głowę i postawiłem parę kroków do tyłu tak, by oprzeć się o ściankę prysznica.
     Jared, uciekasz z własnego pokoju przed jakąś zjawą-babką, która obnaża się przed tobą, boisz się, że to prawda, a może tylko źle spałeś? Pomyślałeś o tym? I w jakiś cudowny sposób wylądowałeś na podłodze. Uwierz w to, choć może to nieprawda, aby ktoś ciebie polubił musisz być odważny, trzymaj gardę gotową do ataku, nie opuszczaj jej, bo to będzie błąd kosztujący cię utratę tego co zyskasz, a w każdym momencie może ci wypłynąć przez palce niczym piasek, wiesz?
     A Aileen jest dopiero początkiem tego co chcesz i możesz dosięgnąć, wystarczy się postarać - jeden ruch w przód, dwa w tył to jak taniec tylko trudniejsze, to taniec zdobywania uczuć i uczenia się na własnych błędach, może i brzmi to łatwo, ale trzeba walczyć, być zawziętym uczniem życia, trzeba zdobywać to co chcesz zdobyć i trzymać mocno w objęciu. Sam wiesz, że wystarczy pobyć z tą dziewczyną, możesz założyć na chwilę maskę, ale potem ją zdjąć, ona nie jest ci potrzebna, ale ktoś u twojego boku - wręcz przeciwnie, potrzebujesz kogoś o pięknych oczach jak powietrza. Brakuje ci tego, ale za każdym razem jak byłeś z kimś płoszyłeś to, bo one nie chciały tego co ty, tym razem będzie na odwrót, będzie dobrze, a nawet wyśmienicie! Ja to wiem, że tak będzie, a ty jesteś mną, ja jestem tobą... myślę za ciebie, choć jesteśmy tym samym, nie masz nikogo innego prócz siebie samego wewnątrz i doskonale o tym wiesz.
    Ja muszę być tym kim chcę i pragnę by uczynić to o czym marzę.
   Myśląc tak usiadłem na podłodze i wpatrując się głupio w ścianę.
   - To jest moja decyzja jak to zrobię i w jaki sposób wykonam to, że Aileen mnie... - znów pokręciłem przecząco głową, śmiejąc się pod nosem. - och, Jared, poczekaj trochę, a twoje marzenia ziszczą się... ahhh... mówię ci sprawisz to w niesamowity sposób, wystarczy rozmawiać, wspierać... a wszystko ułoży się w jedną, solidną całość.
***
~Aileen~
     - Shannonie, Tomo, czy ten film ma dla was jakieś większe znaczenie? - spytałam.
    Próbowałam powstrzymać swój śmiech, który został wywołany nagraniem z drogi do Las Vegas samochodem campingowym, gdzie bracia Leto i Tomo jechali na wakacje w roku 2005. Po drodze napotkali różne nieprzyjemności związane z tym domem na kółkach, niestety był to zakup przypadkowy, gdyż Jared znalazł na e-bayu tegoż grata za niespełna dwieście dolarów. Chłopcy go kupili z postanowieniem: "pojedziemy z nim w niezapomnianą przygodę!" i tak też się stało. Samochód na ich nieszczęście rozwalił się podczas, gdy wyciągnęli sześćdziesiąt kilometrów na godzinę w jednej czwartej drogi do miasta. Czekali na pomoc cztery dni, a podczas tego czasu kręcili zwariowane filmiki. Na jednym z nich Jared biegał po całym wozie krzycząc: "Gdzie są moje stringi! Potrzebuję ich! Shannon, patrz Tomo przebrał się za truskawkę!" i przekierowywał kamerę na Toma skaczącego góra dół, przebranego oczywiście za tejże owoc i śpiewającego: "Jestem truskaweczką, taką soczystą i czerwoną!". Było także takie video, gdzie Jared rapował, a Shannon grał na flecie, a zaś Tomo tańczył balet, ten filmik był zabójczy, a głos wokalisty brzmiał okropnie co wskazywało, że nie zrobi kariery zawodowego rapera, a gitarzysta nie będzie światowej klasy baletnicą, gdyż jego ruchy nie były tak "łabędzie" i wygimnastykowane, a Shannowi gra na tym drewnianym fleciku wychodziła dobrze, ale niestety nie dopasował melodii do utworu młodszego brata, dlatego też to wszystko razem, niedobrane wyglądało przerażająco. Z tego uśmiałam się najbardziej i był to także ostatni.
    Shann jako pierwszy odezwał się, uśmiechając szeroko.
    - Znaczenie? Każdy z tych wszystkich ma jakieś znaczenie, a ten - wskazał głową na ekran. - że mój brat nie powinien zostać raperem!
    Wszyscy zaczęliśmy dławić się ze śmiechu.
     Zauważyłam, że z tą dwójką rozmawiało mi się bardzo dobrze, znajdywaliśmy podobne tematy, a także posiadaliśmy poglądy również takie same, może nieco różniły się, ale tylko trochę. W Shannonie spodobała mi się ta otwartość zapewne wyszkolona przez lata, a Tomo był troskliwy, momentami, aż za bardzo, gdy opowiadałam im o rodzinie współczuł mi i nawet raz uścisnął mnie po przyjacielsku, ponieważ zauważył moje łzy, Shann tylko uśmiechnął się smutno i klepną mnie w ramię na pocieszenie. Zapewne po dłuższej znajomości wyglądałoby to inaczej, ale przyznam, że pierwszy raz w życiu poznałam ludzi, którzy nawet tyle zrobią w chwili mojej słabości.
     Tomo zmusił się do braku śmiechu i rzekł to o co się zapytałam:
     - Dla mnie są to wspomnienia, których nie mogę utracić, ponieważ straciłbym siebie i to, iż no cóż niestety nie stanę się gwiazdą baletu, a tak bardzo chciałem zatańczyć "Jezioro Łabędzie" - roześmiał się, a my wraz z nim.
     Obaj spojrzeli się na mnie podejrzliwie jakby coś planowali.
     - A ty? Czy dla ciebie miałyby znaczenie takie video? - zapytał Shannon.
    Westchnęłam złączając dłonie ze sobą i unosząc kąciki ust ku górze.
    - Oczywiście, że tak. Kiedyś chciałam nakręcić coś takiego, aby zachować to sobie na pamiątkę...
    - To teraz masz okazję - odezwał się czyjś męski głos tuż za mną.
    Odwróciłam głowę z mocno bijącym sercem. Wiedziałam kogo ujrzę.
    Jared powoli kierował wzrok na każdego z nas, lecz spojrzenie bruneta utknęło na mnie. Twarz wykrzywiła mu się w półuśmiechu podarowanym mnie.
    Poczułam jak się czerwienię, dlatego gwałtownie odwróciłam od niego spojrzenie wbijając je w obraz wiszący na lewo od telewizora. Nie zwracałam uwagi na szczegóły dzieła, nie mogłam się oprzeć, by spojrzeć na mężczyznę.
    Marzyłaś o tym, aby patrzeć na niego na żywo, aby zjadać go wzrokiem, oblizywać wargi z pragnienia, a teraz masz tą szansę i odbierasz ją sobie wbijając nóż w serce. Na chwilę obecną miałaś nawet czas, gdy zapomniałaś o tej zjawie, to dobry znak... a teraz znów sobie o niej przypomniałaś. Wymarz ją, nie myśl o niej. Spójrz na niego, a wszystko przestanie istnieć.
    - Jeżeli zechcesz zademonstrować swój talent wokalistyczny na naszym koncercie i pojechać z nami w trasę...
    Zwróciłam spojrzenie na Jareda i uśmiechnęłam się do niego zadziornie. Wywróciłam oczami w geście irytacji.
    - Już ci przecież mówiłam, że decyduję się na twą propozycję, może i część mnie jest przeciwna mojej decyzji, ale raz się żyje, co nie?
   Jay zaśmiał się rozczesując palcami nerwowo czuprynę. Zmrużył oczy i gestem głowy wskazał na mnie z przekąsem.
   Skąd wypłynęła ta jego nerwowość? Czy coś się stało? 
   Ale po chwili rozpadła się, zniknęła zastąpiona pewnością siebie i zadowolonym uśmieszkiem. 
    - Jakoś nie przypominam sobie tego abyś ją przyjęła...
   Podniosłam się z fotela patrząc na niego wrogo spode łba
    - A czy to jest ważne? Chyba zależało ci na tym, abym przejechałabym się z wami w tą jakże krótką podróż, ciekawa jestem jakie kraje obejmie? - spytałam unosząc z udawanym rozbawieniem brwi. 
    Ułożyłam ręce na biodrach w geście - "podchodząc bliżej możesz zginąć, uważaj". 
    Jakby nie zrozumiał mojej mowy ciała podszedł bliżej, aż za blisko, założył mi kosmyk za ucho i rzekł cicho ujmującym, czarującym głosem: 
    - I tak jesteś urocza. 



Oj trochę pisałam ten rozdział, zero chęci i lenistwo+uzależnienie od gry pod tytułem "Prince of Persia", tak uzależniłam się od takiej tam przygodówki, którą bardzooo lubię xD
Ale obiecałam się rozpisać i... zaskoczyć :) czy coś Was zaskoczyło? Ciekawe, czy tak :D
Wiem, że część Aileen zjebałam, ale no niestety taka moja natura, że coś jest super, a po chwili dupa, nie będzie tak pięknie jak sobie wyobrażałam :/ 
Jeśli zadowolicie się tym rozdziałem będę przeszczęśliwa, a wiecie, że polubiłam Ed'a Sheerana? Niby go jakoś tam lubiłam, ale nie, aż tak! Uwielbiam faceta! Tak jak System of A Down :3
A był ktoś na "Strażnikach Galaktyki"? Ja byłam i oczywiście polecam tą wielką zajebistość :)