poniedziałek, 2 czerwca 2014

02. Lost in the city of angels

Nie miałeś okazji przeczytać Rozdziału I? Więc zapraszam do lektury! Naciśnij tylko [TUTAJ] i proszę!


Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers,
I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
 -
"City of Angels"

Choć noc nastała, miasto żyje. 
Ciemność roztaczająca się dookoła została rozświetlona nikłym światłem latarni rozstawionych na ulicach Los Angeles. Gwiazdy majaczą nad miastem swym pokornym, służącym ludziom blaskiem, a tuż obok nich szanowany Księżyc spoczywa rozświetlając nocny mrok, gdy latarni brak. 
Nieliczni mieszkańcy tego gigantycznego miasta przemieszczają się z miejsca na miejsce o tak późnej porze. Światła pubów, sklepów monopolowych, bilboardów mienią się rozległą paletą barw rażąc oczy przechodniom, którzy ówcześnie przebywali w mroku. Nie ma korków, ale samochody pędzą ulicami Miasta Aniołów. Co jakiś czas pojawiają się auta - dwa lub więcej - i ścigają się - nielegalne wyścigi, a d r e n a l i n a, czujesz, że żyjesz. 
Ludzie niczym mrówki w mrowisku w dzień się przelewają, w nocy jak wilcze stado - tylko przy niektórych ulicach panoszą się żywe istoty zwarte w grupę. 
Ale gdzieś daleko od nich czmycha drobny kształt, przebiera kończynami - ucieka, boi się, lęka. Dziewczyna, która dostała w kość od życia - teraz zwiewa jak najdalej przed szczęściem, które mogła dostać.
Ale czy aby na pewno nie otrzyma tego co pragnie większość z dziewcząt takich jak ona?

***

~Aileen~

  Działałam jak maszyna. 
  Sunęłam przed siebie przebierając niemiłosiernie dolnymi kończynami, potykając się o nie i plącząc je o siebie. Stawały się one coraz cięższe, jakby jakaś niewidzialna siła nakładała na moje łydki kamienie. Z każdym kolejnym stawianym krokiem dodawano mi ciężaru i utrudniano przebywanie dalszych metrów.
  Lecz nadal dawałam z siebie wszystko. Może nie był to zwyczajny, krótko dystansowy sprint, w których byłam bardzo dobra, ale o dziwo w dalszym ciągu każda komórka mojego ciała wrzeszczała aby gnać  przed siebie.
  Co chwilę spoglądałam na boki szukając "czegoś", czego? Nie znam krótkiej, zwięzłej odpowiedzi na to pytanie. Ale spoglądałam tam z jakimś wewnętrznym bólem i smutkiem.
  Mój wzrok utknął w oddzieloną ode mnie szkłem, wystawę, na której widniały manekiny odziane w jedne z tych najdroższych ciuchów. 
  Stanęłam gwałtownie i chwiejąc się na nogach, powędrowałam do witryny sklepu.
  Zobaczyłam jak w odbiciu ukazuję się ja. Niosłam na ramionach czarny plecak, którego paski trzymałam kurczowo. Do mojej twarzy przyczepiły się do spoconego czoła zagubione kosmyki uciekające z koka, który ledwo co trzymał się w gruzach. Ale nie to przykuło moją uwagę.
  Tuż przy manekinie stojącym z prawej strony, przy drzwiach prowadzących do wnętrza, spoczywała lalka. Nie była to taka zwyczajna lalka jaką dziewczynki dostają na urodziny. To była szmacianka, a dokładniej laleczka wudu. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, który ukazywał szereg białych zębów ociekających sztuczną krwią. Sukienka w niezapominajki była poszarpana, a w jej małej rączce widniała piła mechaniczna.
  Poczułam jak cała się trzęsę i odsuwam od tej "zabawki".
  Dowędrowałam, aż do samochodu, o który oparłam się rękoma. Nie patrzyłam w tamtą stronę i oddychałam ciężko zamykając oczy i pochylając głowę nad maską maszyny.
  Byłam w szoku, że na wystawie, która promowała nową letnią kolekcję siedziała przerażająca laleczka wudu. Czy dzieci, które przechodziły obok nie spoglądały na nią ze strachem i nie bały się potem wraz z mamą wchodzić do tego sklepu? A może miało to na celu odstraszenie maluchów, które robiłyby jakikolwiek hałas w środku? Ale przecież wtedy tracili klientów, którymi mogły być matki tych dzieci.
- Nie rozumiem - wyszeptałam rozszerzając powieki.
  Oniemiałam.
  Na przeciwko mnie stał motor, a na nim siedział nie kto inny jak ten facet, z którym wcześniej śpiewałam. Miał na sobie skórzaną, czarną kurtkę i spodnie pasujące do niej. Na kierownicy zawiesił kask i wpatrywał się we mnie tymi swoimi oczami. Na jego twarzy widniał szeroki, szczery uśmiech, który wołał aby usiąść tuż za nim, na tylnym siedzisku.
  Ale ja nie miałam zamiaru poddawać się jego zaletom.
  Wyprostowałam się i ruszyłam przed siebie ignorując jego osobę. Usłyszałam ryk silnika, aż po chwili wyrównał majestatyczną maszynę ze mną.
- Chyba się zgubiłaś - oznajmił ze śmiechem.
Spojrzałam na niego wymijająco i prychnęłam.
- No chyba żarty sobie robisz. Ja? Zgubić się? Bardzo dobrze wiem, gdzie się znajduję - skłamałam.
  Tak na prawdę to nie miałam pojęcia, w której części Los Angeles jestem i gdzie jest mój hotel. Zatrzymałam się na skrzyżowaniu rozglądając się za czymś znajomym, ale nie znajdując nic co mogłoby odświeżyć moją pamięć. Prawdę mówiąc - wszystko było tu prawie identyczne: gigantyczne wieżowce, mnóstwo sklepów, bilboardów, barów, restauracji, kasyn i Bóg jeden wie czego jeszcze, a mój hotel możliwe, że był właśnie jednym z tych wielkich budynków, które górowały nad moją głową. Zakręciłam się w kółko w poszukiwaniu nazwy "Demon". Niestety - bez rezultatu.
  Westchnęłam ciężko i ruszyłam w prawo nie wiedząc, gdzie zmierzam. Moje nogi same mnie niosły jak najdalej Jared'a.
  Czułam się jak gazela, którą gonił lew, bo nadal podążał moim śladem.
- Sądzę, iż nie masz pojęcia nawet, gdzie jesteś - rzucił kpiąco.
Stanęłam jak wryta, a on zahamował zatrzymując swój pojazd. Zwróciłam na niego swoje oczy i napotkałam spokojne spojrzenie.
- Czemu za mną podążasz? - spytałam nie zwracając uwagi na jego kpinę.
  Spuścił głowę zakrywając twarz czarnymi, pomalowanymi włosami, których końcówki - jak dopiero zauważyłam - były czerwone. W mojej głowie przewinął się teledysk "From Yesterday". Uśmiechnęłam się na tą myśl, a on w tym momencie zaśmiał się cicho unosząc brodę do góry. Rozszerzył gwałtownie oczy. Napotkał jedyną oznakę szczęścia na mojej twarzy.
  Raptownie rozkazałam moim ustom wykrzywić się w grymasie.
- Masz piękny uśmiech.
  Nie słuchałam go.
  Ze znudzeniem oraz zmęczeniem powoli dopadającym każdy milimetr mojego ciała usiadłam na metalowej ławce. Oparłam się plecami o oparcie i wpatrywałam się w czarne płótno wiszące nad Miastem Aniołów. Gwiazdy wyglądały jakby rozrzucone na niebie przez niewidzialną rękę. Jarzyły się własnym światłem, migając co jakiś czas.
  Obok mnie usiadł Jared i postąpił tak jak ja odchylając głowę do tyłu. Siedział w odległej części ławki, ale i tak czułam ciepło bijące od jego ciała. Słyszałam jego miarowy, spokojny oddech.
  Wciągnął głośno powietrze i wypuścił je ze świstem.
- Niebo nocą jest najpiękniejsze nad Miastem Aniołów - wyszeptał.
  W głosie mężczyzny słyszałam nutkę zniecierpliwienia i zachęcenia do tego bym powiedziała cokolwiek. Ale ja nadal trwałam w milczeniu.
- Po twoim odważnym występie, sądziłem, że jesteś bardzo rozmowna, ale jak widać - nie masz ochoty na jakąkolwiek, krótką wymianę zdań.
  Gdy to powiedział odkręciłam głowę w stronę młodszego Leto i po prostu zastygłam w bezruchu pełnym zachwytu.
  Wpatrywał się we mnie, uśmiechając się szeroko ukazując szereg białych zębów. Ręce trzymał na kolanach i splótł je ze sobą.
- Jesteś strasznie...
- Cicha? - dokończyłam unosząc brwi w zdziwieniu.
  Zachichotałam i wykrzywiłam twarz w lekkim uśmieszku.
- Wiesz, gdzie jest twój hotel? Bo chyba nie jesteś stąd jak się nie mylę - zmienił raptownie temat przeskakując z wesołego tonu na poważny.
- Nie, nie wiem i tak nie należę do tutejszego społeczeństwa, nie jestem amerykańskiej narodowości. Przyleciałam tu z Europy, a dokładniej z Polski. A tak w ogóle to nie wiem czemu właśnie mówię ci skąd jestem. Zaraz dojdzie do tego, że pod twoim wpływem opowiem historię mojego życia, osobie, której już mam dosyć - oznajmiłam ostro.
  Wydał z siebie pomruk i wstał. Wysunął dłoń w moją stronę i powiedział:
- Powiem krótko i zwięźle, i to nie jest pytanie. Przenocujesz u mnie w domu, a potem możesz wyjechać, choć chciałbym abyś zaczęła robić karierę jako wokalistka. Najpierw małe występy na koncertach mojego zespołu, następnie na pewno ktoś się tobą zainteresuje, ale mogę obiecać, że miałabyś nasze wsparcie...
  Poczułam jak cała gotuję się w środku. Ten facet właśnie propnuje mi noc u siebie? To jest szczyt snów każdej takiej Echelon jak ja. Wyobraź sobie, że leżysz w jego ramionach, z nosem w torsie Jared'a, wdychając zapach wody kolońskiej.
  Halo! Dziewczyno! Obudź się! To nie żaden z wymysłów twojej głowy! To jest prawdziwy Leto, nie jakiś n i e r e a l n y. On stoi naprzeciwko ciebie, istnieje, egzystuje. On tu  j e s t. To nie sen, nie wytwór twojej wyobraźni. Opanuj emocje, trzymaj je mocno na wodzy - tak jak się uczyłaś. Weź głęboki oddech i krzycz mu prosto w twarz to co o ty w rzeczywistości sądzisz o tej absurdalnej propozycji!
- O co ci chodzi? - zapytałam zszokowana. - Co ty, kurwa, gadasz? Chyba coś pierdolnęło cię w głowę! Jared! Ty nawet nie wiesz jakie noszę imię, ty w ogóle nic o mnie nie wiesz - w przeciwieństwie do tego co ja wiem o  t o b i e. Tyle co ja się naczytałam, tyle co ja się naoglądałam ciebie. Nie ominęłam nawet żadnego najmniejszego wywiadu. Znam cię, ale ty mnie wcale, a proponujesz jakieś można by powiedzieć - "kontrakty" lub "umowy".
  Uniosłam się na nogi i odepchnęłam jego dłoń. Ruszyłam przed siebie prędko. Prawie, że biegłam, ale on nadal szedł za mną zdesperowany.
- Stój! - wykrzyknął.
  Parsknęłam i fuknęłam na niego zła.
- Nie reaguję na rozkazy, mój Panie! - odkrzyknęłam wściekła.
  Czasami pisano w internecie o tym jak Jared panoszy się niczym król. Zachowuje się jak jakaś diva i próbuje zwrócić na siebie uwagę. Było także wspomniane słówko o jego zachowaniu wobec płci żeńskiej. Tyle czytałam, ale nie potrafiłam przestać go kochać.
  Ale nigdy nie wyobrażałam sobie nawet spotkania z nim w cztery oczy, czy zwyczajnej rozmowy typu: "Cześć, co u ciebie?". Nie mogłam nawet wymarzyć takiej konwersacji jaką przed chwilą wymieniliśmy ze sobą. To był szczyt marzeń takiej dziewczyny jak ja. Gdybym kiedyś o takich wydarzeniach myślała. Byłam czystą realistką, wymyślałam scenariusze, które każdemu mogły się przydarzyć. A nawet, jeśli coś przemykało przez moje myśli typu: Jared i ja - r a z e m, usuwałam to, kasowałam jakby moje "marzenia" były zwykłym plikiem na monitorze. Nie wierzyłam, że takie "coś" miało prawo zdarzyć się takiej osobie jak j a.
- Proszę, stań - usłyszałam cichy głos tuż za moimi plecami. - zacznijmy od nowa naszą znajomość.
  Odwróciłam się powoli.
  Stał parę kroków ode mnie. Był zawiedziony, ale ujrzawszy mój ruch rozweselał.
- Tak?
  Oparłam ręce na biodrach i wygięłam się nieco w lewo by spojrzeć na niego z innej perspektywy.
- Hej, jestem Jared, sławny założyciel zespołu 30 Seconds to Mars, wokalista i gitarzysta oraz twórca tekstów owej grupy. Kogo mam przyjemność poznać?
  Głos w tym momencie miał delikatny i w pewien sposób słodki. Było w nim coś zwyczajnego jak i nadzwyczajnego. Coś co tak przyciągało ludzi jak i odganiało. Był jak komar, którego pragniesz odgonić, ale także jak motyl, którego widokiem masz ochotę cieszyć oko.
  Każdy widział go inaczej. Ja odczuwałam obie potrzeby - zarówno chciałam od niego uciec, jak i zostać i rozmawiać z nim.
- Cześć, Jared. Jestem Aileen, chodzę do liceum dla ciebie to szkoła średnia, czyli jestem uczennicą szkoły średniej ostatniej klasy, pochodzę z Polski i uważam się za Echelon, ponieważ 30STM jest moim życiem.
  Zaśmiał się i ruszył w moją stronę. O krok przede mną zatrzymał się i wyciągnął rękę tak abym nią "potrząchnęła".
  Chwyciłam ją delikatnie i poruszyłam w górę i dół.
- Miło mi cię poznać - powiedzieliśmy zgodnie.
- To co: skorzystasz z oferty tymczasowego zamieszkania w mojej posiadłości?
  Przygryzłam wargę w zastanowieniu i cicho wypuściłam powietrze.
  Co mi zaszkodzi jedna (jeśli to będzie tylko jedna) noc w j e g o domu? Właśnie zaszkodzi, bo o n tam będzie plus jeszcze Shannon. Ale była to także przyjemna perspektywa spędzenia czasu. Miałam okazję dowiedzieć się jak najwięcej o tych interesujących mężczyznach.
  A jest jeszcze coś - z wielką chęcią zamieszkałabym na jakiś czas pod ich dachem. Byłoby to ciekawe doświadczenie.
- Niby miałam zarezerwowany hotel, ale - z chęcią spędzę z  t o b ą  więcej czasu, choć nasza znajomość za dobrze się nie zaczęła.
  Uśmiechnął się szeroko. Wsiadł na motor, odpalił go i podał mi drugi kask, a swój założył na głowę.
- Lubisz motory?
- Kocham.
  Wskoczyłam na maszynę oplatając delikatnie ręce w okół jego ciała. Przywarłam do niego, gdy ruszył od razu rozpędzając się do zawrotnych prędkości. 
  I w tym momencie przypomniałam sobie o tej przerażającej laleczce wudu na wystawie. Z ciekawością obróciłam głowę do tyłu i ujrzałam coś co sprawiło, że przestraszyłam się i ścisnęłam mocniej tors Jared'a.
  Na drodze siedziała lalka i wpatrywała się we mnie swoimi oczami. Kiwała się na boki.
  Chyba oszalałam.


Stwierdziłam zaledwie wczoraj, że można by zrobić z Aileen dziewczynę widzącą "dziwne" i przerażające rzeczy. I dlatego umieściłam tu tejże laleczkę wudu w sukience z niezapominajkami :)
Ach, jaka ja straszna.
Mogę zrobić, jakiś horror, że np. w LA przebywa seryjny morderca ,albo że Aileen jest chora, na co? Jeszcze nie wiem :P
Mam jakieś dziwne pomysły, by ze zwykłego opowiadania robić coś dziwnego, znowu :)
Przepraszam :(
  

10 komentarzy:

  1. Ty chcesz mnie zabić. Tak?
    Święty Marsie, ta lalka, o nieeee. To źle wróży, nawet bardzo źle... Nie znoszę woodoo.
    Zobaczymy, co się będzie działo w Leto's mansion ;)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz laleczkę wudu (czy jak to się pisze ?) ale mam tendencję do psucia, zwykłych - bez wątków fantasy, czy horroru - opowiastek. Dlatego bardzo często trafiają do nich np. właśnie takie lalki :)
    To jestem ja - tego nie zrozumiesz xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć. Na początku chciałabym podziękować za bardzo miłe słowa z Twojej strony. Nie wiem, czy będziesz płakać.. ale tak, zawsze chciałam wzruszać ludzi.
    I, odpowiadając na Twoje pytanie, jeżeli przeczytałaś moje wypociny, anie skierowałaś się do znienawidzonej zakładki SPAM - to, tak, mogłaś zaspamować :) Przeczytałam prolog i dwa rozdziały i... nie zrozum mnie źle. Piszesz moim zdaniem bardzo dobrze, chociaż wolałabym widzieć więcej opisówek niż dialogów, ale... nie potrafię chyba czytać takich fanowskich opowieści. Że Jared rzuca wszystko, zakochuje sięw fance... sama chciałam napisać coś takiego o Ollym Mursie i chyba o JGL też coś zaczęłam skrobać. Ale jak to przeczytałam... po prostu jest to dla mnie takie nienaturalne :) Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz czy coś ;-; i chciałabym od razu zapytać, czy masz jakieś inne opowiadanie tylko nie FanFiction, które mogłabym przeczytać :)?
    Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. A nawet jeśli nie będziesz miała... pozostanę, będę czytać i liczyć na to, że mnie czymś zaskoczysz (nie lubię przewidywalności, a takie fanfiction mi się z tym kojarzą...) Cholera, tylko mnie tu nie zlinczuj ;-; Może się mylę!
    Dobra, lecę i nie spamuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, dziękuję za skomentowanie i przeczytanie tegoż dziwnego opowiadania :)
      Po drugie, z chęcią przyjmę krytykę.
      Po trzecie, ja jestem przewidywalna, choć moje opowiadania nie zawsze i mam nadzieję, że ten będzie nieprzewidywalny i w pewien sposób "wyjątkowy" :D
      Po czwarte, mam jeden blog jeszcze FF, drugi grupowy na, którym kieruję dwoma postaciami, jest to: http://wolsedore.blogspot.com/ - moje postacie to Lucyfer oraz Tenebrae, choć od jakiegoś czasu nie mam na nich weny :)
      Po piąte i ostatnie, mam wielką nadzieję, że pozostaniesz przy tym blogu :D

      Usuń
    2. A i jeszcze coś - przeczytałam Twój prolog i z całego serca mi się podoba :) I dla mnie także jest nienaturalne, że jakaś tam sława zakochuje się w fance w FF, ale dostałam weny i musiałam to napisać :D

      Usuń
  5. wow,a no tak, Jared diva, ahahaha, cos w tym jest ^^ Oj rrrany. Ta laleczka woodu mnie tak bardzo przerazila... Nie lubie takich spraw, creeeeeepy *dreszcze*
    Ale Jared na motorze *.* bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD
      Szczerze to ten pomysł z laleczką został podsunięty przez koleżankę, która ma fioła na punkcie yaoi (zaczęła mi gadać, iż muszę z nią napisać paring JaredxJohn (postać z książki "Nie jestem seryjnym mordercą") (ma to polegać na tym, że Jared będzie se seryjnym mordercą, będącym demonem, a John będzie chciał go powstrzymać, a generalnie to zabić i oni się w sobie zakochają - takie tam dzikie yaoi xD), a także uwielbia, a wręcz kocha fragmenty z typu horroru, jak i również zombie, więc stąd to wszystko, jeszcze zacznę pisać horrory :3
      Ahh, motory - kocham i dlatego akurat ten pojazd zaingerowałam do tego opowiadania :)

      Usuń
  6. Genialne!! coraz bardziej mnie wciąga :D a z tą laleczką wudu mnie wystraszyłaś :D i Jared na motorze :D nie no super :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że komuś, a ż tak się spodoba ^^ Bardzo miło z Twojej strony :)
      Laleczka Wudu straszna? Piszę straszniejsze momenty (może dlatego zakładam bloga pod tytułem "Dżem Truskawkowy" z opowiadaniami typu horror? Razem z koleżanką będziemy pisać, będzie to blog grupowy - każdy z odrobiną horrorowej wyobraźni będzie mógł dołączyć w nasze skromne progi) to jest pikuś w porównaniu do mojego opowiadania o F. Krugerze <3 Kocham dreszczyk xD

      Usuń