niedziela, 25 maja 2014

01. Was it a dream?

Nie miałeś okazji przeczytać prologu? Więc zapraszam do lektury! Naciśnij tylko [TUTAJ] i proszę!







Was it a dream?
Was it a dream?
Is this the only evidence that proves it?
A photograph of you and I 



-




~Aileen~

- Ha! No i jestem! - wrzasnęłam szczęśliwa.
Czemu, aż tak się cieszyłam? No cóż byłam w Ameryce. Przyjechałam tu nie z byle jakiego powodu. Odbyłam moją długą i męczącą podróż specjalnie dla grupy muzycznej, którą tak podziwiałam i kochałam. Ich piosenki wniosły wiele do mojego życia i pokazały po co dostaliśmy ten dar istnienia. Tak naprawdę dzięki tym utworom muzycznym dałam radę pozbierać się po tragicznych wypadkach, które wydarzyły się przez ostatnie trzy lata. 
  Jak na dziewczynę będącą wielką beksą i pesymistką miałam w dniu dzisiejszym ogromne poczucie humoru. Nie miałam ochoty płakać z czegokolwiek. Chciałam krzyczeć ze szczęścia, piszczeć, skakać, śmiać się. Tak wesołej nie spotkał mnie nikt przez całe moje życie. Zawsze bałam się spojrzeć na świat przez różowe okulary, stać się optymistą, poczuć wyzwolenie.         Każdego dnia przesiadywałam w swojej ciasnej "klatce" umysłu. Utknęłam tam, aż do teraz. 
  Poniosłam się wraz z tłumem wykrzykującym przekleństwa, krzyczącym imiona członków zespołu, a także zagubionych współtowarzyszy. 
  Ja byłam sama. Sama jedna, która kroczyła samotnie, gdzieś pod ścianą. Uciekałam przed ludźmi, lecz i tak wiedziałam, że podczas koncertu ich spocone ciała będą dotykać moich ubrań, a nawet włosów, czy miejsc intymnych. Nie czułam się z tym dobrze, ale tak pragnęłam zobaczyć zespół na scenie. 
  Przełamałam swój lęk z wielką trudnością. 
  Zaczęłam się pchać między fanami, którzy cicho klnęli, gdy przez przypadek nadepnęłam im na buta, czy szturchnęła za mocno. Rzucali mi wściekłe spojrzenia i niemiłe wyzwiska oraz zdania, które kłuły mnie w serce. Ból w czaszce rozsadzał od środka. 
  Lękałam się takich ludzi, stroniłam od nich. Istoty ludzkie są po prostu z natury chamami i nie potrafią szanować drugiej osoby jak równemu sobie. Przeklinałam w głowie na te wszystkie "szczury amerykańskie" i spoglądałam na nich spode łba wrogim, dzikim spojrzeniem.
  Zaczęłam słyszeć jakby wrzaski na otwartym powietrzu. Zdenerwowana, że koncert zacznie się beze mnie, gdzieś na widowni przyspieszyłam i już po paru brutalnych przepychankach oraz licznych przekleństwach, postawiłam stopę na miejscu. 
  Stanęłam jak oczarowana wpatrując się w monstrualnych rozmiarów scenę, na której rozstawione były instrumenty zespołu. Po środku sceny stała charakterystyczna triada (trójkąt z kreską bliżej czubka) symbolizująca zespół. 
  Rozglądałam się dookoła, gdy widzowie ocierali się o moje ramiona i wchodzili na swoje miejsca. Uśmiechnęłam się szeroko na myśl, iż moje miejsce znajduje się tuż pod gigantyczną sceną. 
  Ruszyłam prędko żółwim tempem zbliżając się pod estradę. Chamsko pchałam się do przodu. Byłam niczym drapieżnik, który atakuje swoją ofiarę. Podchodziłam znienacka i atakowałam.
   W końcu znalazłam się na moją upragnioną pozycję. Spojrzałam na powierzchnię, na której już za parę minut mieli się znaleźć ci niezwykli ludzie. 
  Wysunęłam rękę do przodu i dotknęłam opuszkami palców zimnego i gładkiego podłoża. Wstrząsnął mną dreszczyk podniecenia, a żołądek fikał mi koziołki. 
- Nareszcie! - szepnęłam z ekscytacją. 
  

***

  Nastała cisza, tylko co jakiś czas parę osób wymieniało ze sobą zdania. Były to rozmowy typu: "Kiedy się zacznie?", "Ja chcę ich na scenie!"
  Zgasły światła. 
  Rozbrzmiały ciche kroki, które były tłumione przez coraz bardziej zdenerwowany tłum. Nawet głupi domyślałby się, iż na scenie usadowili się już wygodnie czterej fantastyczni ludzie. Czułam jak cała zaczynam się pocić ze zdenerwowania. Chciałam, tak bardzo chciałam aby można ich ujrzeć. 
  Doczekałam się upragnionego dosłownie chwilę po tej myśli, gdy zostały zagrane pierwsze nuty "Attack", pierwszej piosenki nagranej na płytę "A Beatiful Lie". Rozbłysły światła ukazując scenę, na której z przodu stał Jared Leto z brązowymi wpadającymi w czerń, roztrzepanymi włosami wpatrując się z zaciekawieniem na widownię. Po lewej stał Tomo Milicević ze swoją majestatyczną gitarą basową, zaś po prawej znajdował się Matt Wachter jako basista. Nieco z tyłu stała perkusja przy, której siedział szalony Shannon, który z ogromnym zaangażowaniem wybijał kolejne nuty utworu, gdy zaczęła się jego kolej. 
  Jared stukał nogą w rytm piosenki, chwycił w dłonie mikrofon i przekręcił głowę w bok. Po chwili dziko zaczął śpiewać. Przy każdym kolejnym słowie coraz więcej osób zaczynało nucić wraz z młodszym Leto. 

I won't suffer, be broken
Get tired, or wasted
Surrender to nothing
Or give up what I
Started
And stopped it
From end to beginning
A new day is coming
And I am finally free

  Gdy zaczynał się refrem mężczyzna zaczął skakać jak na sprężynie. 
- Teraz wasza kolej! - wykrzyknął po angielsku. - Sprawdźmy jak umiecie jeden z waszych ulubionych utworów!
Publika na początku słabo śpiewała, prawie bezgłośnie, a po kilku krótkich chwilach cała sala huczała chórem z całego serca - włącznie ze mną. Każdy miał ręce w górze, by znajdować się jak najbliżej wokalisty. Ten patrzył na nas zadowolonymi oczami i uśmiechał się od ucha do ucha skacząc od prawej do lewej i kręcąc się jak bączek wokół własnej osi.

Run away, Run away
I'll attack
Run away, Run away
Go change yourself
Run away, Run away
Now I'll attack
I'll attack, I'll attack

  Jared rzucił się na publikę, która oszołomiona zaczęła szczęśliwa wrzeszczeć. Chłopak płynął niesiony na dłoniach widzów i dalej śpiewał swój tekst.

I would have kept you forever
But we had to sever
It ended for both of us
Faster than a...
kill off this thinking
It's starting to sink in
I'm losing control now
Without you I can finally see

  Śpiewał całym sobą co chwilę przysuwając i pokazując gestami fanom aby to oni zaśpiewali te wersy. Znów nadszedł czas na refren. Bawiłam się razem ze wszystkimi nie zważając na to, że skaczę do góry ze szczęścia, nie z wdania się w to co poczynali wszyscy na około. To był syndrom szczęścia. 
  Nareszcie ciało Leto dotarło do mnie, gdy zaczął śpiewać trzecią zwrotkę.

Your promises
They look like lies


  Przy następnym wersie, po słowie "lies" przysunął mikrofon tak blisko mnie, że wdając się w "Attack", dotykając ręką ciała Jared'a leżącego na dłoniach ludzi zaczęłam śpiewać wprost do mikrofonu. 
  W głośnikach wydobył się mój lekki, zachrypnięty, niezbyt piękny głos. Zamknęłam oczy i wyśpiewywałam dalsze wersy. 

Your honesty
Like a back that hides a knife


  Czułam się jakbym była jedyna na widowni. Jakbym odpłynęła w dalekie krainy. Nie doznawałam żadnych emocji niż zachwytu i burzy innych pozytywnych uczuć. Stanęłam w miejscu, nie ruszałam się. 

I promise you

  Rozszerzyłam szeroko powieki i ujrzałam jak wszyscy spoglądają w moją stronę, a Jared stoi naprzeciwko mnie przyglądając się mojej osobie jak w obrazek. Uśmiechnął się uwodzicielsko i wyciągnął dłoń w moją stronę. 
- Czy zechcesz zaśpiewać ze mną do końca tą piosenkę? - spytał.
Moje serce boleśnie obijało się o klatkę piersiowej. Słyszałam jak wali niemiłosiernie w moich uszach - z zachwycenia i oszołomienia. Wszyscy fani wpatrywali się w nas zdziwionymi oczami i mówili dosyć głośno abym mogła usłyszeć. Ale ja nie rozumiałam ani jednego ze słów wypowiedzianych przez te istoty. Teraz istniały tylko hipnotyzująco niebieskie oczy Jared'a, które wyrażały ogromną fascynację. 
  Stanęłam o dwa kroki bliżej wokalisty i przyjęłam jego rękę. Ścisnął ją mocno i przyciągając zdezorientowaną mnie do siebie śpiewał dalej z świecącymi oczarowaniem oczami. Odnosiłam wrażenie poczucia za dużej bliskości drugiej osoby, za małej przestrzeni dzielącej nasze gorące ciała, ale przypominając sobie, że to ten Jared, o którym marzyłam od tych paru lat śpiewałam wraz z nim. 
  Reszta zespołu zaczęła ponownie grać wersy, które właśnie wyśpiewaliśmy. 

I promise you
And I am finally free

 Leto przymknął oczy i po chwili wciągnął mnie prędko na scenę uciekając przed szalonymi, pożądającymi go fanami i Echelon. Wchodząc na estradę wziął mnie niewiedzącą co się dzieje dookoła pod pachy i wciągnął do siebie. Poszedł na środek sceny pokazał mi charakterystycznym dla niego gestem, gdy prosił ludzi aby śpiewali za niego lub z nim dalej. Był to znak, który mnie zaskoczył. Na żywo wyglądało to jakby zapraszał mnie do pojedynku. 
  Podbiegłam do niego otoczona całym zespołem. Tomo pokazał mi skinieniem głowy abym nie bała się i dalej grał swoje nuty. 
 Stanęliśmy naprzeciwko siebie, a wokalista zbliżył mikrofon do mych ust i podszedł bliżej mnie tak, że prawie stykaliśmy się czołami. I daliśmy czadu w końcowej części utworu. 

Run away, Run away
I'll attack
Run away, Run away
Go change yourself
Run away, Run away
Now I'll attack
I'll attack, I'll attack
I will attack
Your promises...
I promise you...

  Po ostatnim słowie dostałam zadyszki. Dawno nie śpiewałam, a nawet jeśli to nie 30STM i to do mikrofonu oraz z tak wielką mocą, że dawałam z siebie wszystko. Zgięłam się w pół i zakaszlałam. Usłyszałam jak cały tłum klaskał z uznaniem i krzyczał różne pozytywne rzeczy o moim wokalu, który tak zgrywał się z Jared'em. Nie wiedziałam, że tak płynnie śpiewaliśmy, a tak prawdę rzecz biorąc - nie pamiętałam nic z tego mojego nudnego i nieambitnego "ćwierkotania". Nieznane mi było to czego właśnie dokonałam na moim faworycie. Mężczyzna cicho się zaśmiał dotykając mojego ramienia. Drgnęłam lekko pod rozgrzanym dotykiem piosenkarza. 
  Podniosłam głowę do góry i napotkałam rozweselone spojrzenie Leto. 
- Wyprostuj się - wyszeptał do mnie. 
Z trudem zrobiłam to o co zostałam poproszona, ale to uczyniłam. Ten odchylił głowę do tyłu wybuchając zaraźliwym śmiechem. Nie wiem czemu, ale poszłam za jego przykładem.        Wszystkie dźwięki umilkły - byliśmy tylko my i publika oraz zespół, który umilkł jakby przyglądał się nadzwyczajnemu zjawisku. 
- Czyżbym miała minę godną pożałowania, iż tego nie widzę? - spytałam powstrzymując syndrom rozbawienia bez przyczyny. 
Pochylił się do przodu i chwycił między swoje palce kosmyk moich włosów. Uśmiechnął się lekko i szepnął wprost do mojego ucha. 
- Nie o to chodzi, ale to także. Twój głos - jest niesamowity, zajebisty, kurwa - niepowtarzalny!
Ciepło wydobywające się z jego ust obijało się o moje ucho delikatnie je łaskocząc. 
  Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek powiedział te słowa, że stwierdził już po jednej piosence, iż mam tak bardzo dobry głos. 
  Gdy odsuwał się rzuciłam mu się na szyję i zrobiłam tak jak on przed chwilą. 
- Dziękuję - zaszeptałam delikatnie dotykając wargami skóry tego człowieka.
Odsunęłam się i nie patrząc w twarz założyciela zespołu, zeskoczyłam ze sceny. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Rozpaczy, czy szczęścia? 
  Brnęłam przez tłum. Uciekałam, znów uciekałam. Na scenie coś się działo, bo ludzie krzyczeli na nich. Do moich uszu doszła kłótnia Jared'a i Shannon'a, do której po chwili włączyli się również Tomo i Matt. 
  Czy kłócili się o mnie? 
  O to, że nikt nie łapał mnie jako nowej zdobyczy zespołu?
  Możliwe. Może chcieli zdobyć okazję na dodatkowy chór czy wokal, który nieco pomógłby Jared'owi, ale po co mu to? A może właśnie przed chwilą doszło do czegoś czego i tak nie pojmę? 

***

~Jared~

  Nie zrozumiałem tego czemu ta dziewczyna uciekała. Nawet nie dowiedziałem się od niej jak ma na imię. Zniknęła przed chwilą w wściekłym tłumie krzyczącym abym pobiegł za nią. Czy oni mieli pojęcie co właśnie o n a dokonała we mnie? A teraz już możliwe, że nigdy nie będę miał okazji zobaczyć tej naturalnej, nieumalowanej twarzy o oczach barwy szafiru w nocnym świetle księżyca.
  Chwyciłem mikrofon i chciałem coś powiedzieć, wezwać ją, ale moja krtań zacisnęła się gwałtownie w akcie protestu. Byłem wściekły na siebie i na to co powiedziałem. Czy ona zwiała dlatego, że oznajmiłem co sądzę o jej wokalu? 
   Zresztą kto uciekałby po, aż takiej pochwale? 
   Tylko osoba, która jest tchórzem, ale ona nie może nim być, ponieważ poddała mi się, gdy poprosiłem o śpiewanie razem ze mną. 
   Ktoś zaczął trząść mnie za ramię, krzycząc zdania rozkazujące do dalszego koncertu. Był to Shannon, który szalonym wzrokiem wpatrywał się we mnie błagając o to. 
   Ale ja nadal tkwiłem w miejscu, wpatrzony w punkt, gdzie ostatnio widziałem śmigającą sylwetkę dziewczyny. 
- Ona nie może zmarnować takiego głosu! - wykrzyknąłem oburzony strzepując dłoń brata. 
- Co w ciebie wstąpiło? - spytał Shannon. 
Spojrzałem na niego zły i zacząłem wrzeszczeć jak idiota. Po chwili włączyli się do naszej kłótni Tomo i Matt, którzy byli tego samego zdania co Shann. 
   Po kilku minutach sprzeczki opanowaliśmy się i zgodziłem się dalej śpiewać, ale obiecałem sobie, że po tym całym koncercie, na który nie miałem już za grosz ochoty - poszukam j e j  i powiem jej co sądzę o takiej barwie głosu, o tym talencie, który posiada, a potem... niech robi co chce. Nie mam ochoty wpierdzielać się w czyjeś życie z butami. 



wtorek, 20 maja 2014

00. Can you see her life is broken

Witam was na moim nowym blogu o - a to niespodzianka - 30STM, a w szczególności o Jared'zie :)
Będzie to opowiadanie z wątkami romantycznymi jak i różnymi innymi, mam nadzieję, że spodoba się wam :P
Tak naprawdę rozpoczęcie jest zakończeniem historii, więc...

I am The Echelon!




Can you see her life is broken
Turn back,

Believe

Nothing is over. 

-


"A Modern Myth"




- Aileen.
Cichy, miękki dobrze znany mi głos wyrwał mnie z patrzenia na szare miasto znajdujące się za oknem. Opierałam się łokciami o parapet i westchnęłam słysząc kroki tuż za moimi plecami. Po chwili silne, męskie ramiona otoczyły się w okół mojej tali przyciągając mnie do torsu właściciela dłoni jeżdżących po należącym do mnie przedramieniu. Czułam jak moja skóra przyjemnie mrowi.
Ugryzł delikatnie w płatek moje ucho i zaczął całować namiętnie szyję schodząc coraz niżej. 
Cała się spięłam pod dotykiem mężczyzny, lecz on tego nie zauważał. Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć coś co nie będzie ani dla mnie ani dla niego miłe. Będę musiała siebie oraz jego zranić, wbić mu sztylet w serce. Zranić uczucia osoby, którą kocham.
Usta chłopaka nagle zatrzymały się na moim barku. Najwyraźniej wyczuł, iż jestem sztywna jak deska i jakbym nie wyczuwała starań tej istoty o moje dobre samopoczucie. Co prawda dotyk tej osoby sprawiał, że czułam się niczym w niebie. Mogłam rozpłynąć się, stracić przytomność, czy władzę nad kończynami przy dotyku tych subtelnych, pięknych dłoni. 
Lecz musiałam go odrzucić.
- Nie podoba ci się? - spytał przybitym głosem.
Wciągnęłam głośno powietrze i obróciłam głowę w jego stronę. Uśmiechnęłam się smutno patrząc w twarz pełną bólu. Wiedział co chcę powiedzieć. Znał mnie na tyle, że rozumiał każdy mój ruch. I właśnie teraz odsunął się o krok, potem o dwa, aż wreszcie znalazł się pod ścianą. Niebieskimi oczami świdrował mnie, błagał o to abym powróciła, o to abym została przy nim.
- Wszystko co z tobą robiłam - podobało mi się - lecz ja nie mogę, a wręcz nie potrafię tak żyć. Muszę wrócić do szkoły, wiesz, że jestem już w klasie maturalnej. Powinnam wszystko na nowo poskładać i tak też zrobię. A o tym co było w te wakacje, trzeba zapomnieć. Nie mogę tak żyć, Jared. Nie potrafię. Czuję do ciebie więcej niż powinnam - k o c h a m c i ę. Ale przez całe życie nie mogę jeździć z wami w trasy. Wybacz, lecz muszę odejść. 
Ruszyłam ku drzwiom po drodze chwytając swoją torbę. Do moich oczu napływały wielkie łzy. Łzy, które oznaczały mój wieczny ból po tym co właśnie czyniłam. Być może traciłam najlepszą szansę na szczęście i proste życie, ale nie mogę zawsze być z nim w trasie aby znajdować się blisko niego. To były tylko dwa miesiące, dwa miesiące, które tak bardzo mnie odmieniły.
Ostatni raz spojrzałam na piosenkarza. Spuścił wzrok na podłogę zakrywając dłońmi twarz. Zgiął się w pół i wyszeptał pełnym udręki głosem:
- Czemu mi to robisz, Aile?
W tym momencie wybuchłam płaczem słysząc załamany głos mężczyzny. Wybiegłam z pomieszczenia. 
Po drodze minęłam Shannona oraz Tomo siedzących w salonie i oglądających telewizję. Chłopcy rzucili mi zdziwione spojrzenie, a ja tylko wzrokiem oznajmiłam im, że to koniec. 
Obaj stanęli na równe nogi, gdy podeszłam do wejścia.
- Leen, co się stało? - spytał brat Jareda.
Nawet nie zwróciłam głowy w jego stronę wypowiadając słowa, które paliły z bólu moje gardło. 
- Odchodzę, bo to wszystko jest bez sensu... - rzekłam otwierając drzwi. 
- Dowidzenia, Shannon i Tomo. Już nigdy się nie zobaczymy.
Wyszłam na świeże powietrze i ruszyłam w stronę swojego auta.