środa, 11 czerwca 2014

03. It's a beautiful lie

Nie miałeś okazji przeczytać Rozdziału II? Więc zapraszam do lektury! Naciśnij tylko [TUTAJ] i proszę!


It's a beautiful lie
It's the perfect denial
Such a beautiful lie to believe in
So beautiful, beautiful lie makes me


-


"A Beautiful Lie"


~Aileen~

  Codziennie pod tą wielką posiadłością pałaszują paparazzi. Wychwytują ciekawe zachowania braci i najlepsze oraz najbardziej kompromitujące zdjęcia publikują w czasopismach. 
  Inni celebryci przejmowaliby się "czymś takim", lecz nie oni. Nie wypierają się zachowań jakie zostały zaobserwowane przez dziennikarzy. Oni tylko opowiadają, dlaczego właśnie w tym momencie "przyłapali" ich fotoreporterzy. Czasami są to ekscytujące dla szalonych, zakochanych po uszy fanek w chłopakach, zachwycające "nowinki" wypełzałające na wierzch. Dlatego też pod zamieszczonymi artykułami znajdującymi się w sferze Internetu komentują to i piszą teksty typu: "I tak ich kocham!". Niewiarygodne, jak płeć żeńska jest łatwowierna. 
  Chociaż ja też taka byłam. 
  Pamiętam, gdy po raz pierwszy usłyszałam w radiu, na którymś z kanałów muzycznych utwór 30 Seconds to Mars. Dokładnie trzy lata temu, gdy jeszcze królowała pierwsza płyta Marsów. Na kanale - chyba piątym - puszczono "Buddha for Mary". Sławna piosenka, której znaczenia chyba nikt nie jest pewien. 
  Zastanawiałam się wtedy, co chcieli przekazać Marsi w tym utworze, a tak na prawdę to Jared, w końcu to on pisze teksty. Może opowiadał historię dziewczyny, którą pokochał, ale odeszła? 
  Przeczytałam multum historii na ten temat, ale żadna nie posiadała, choć ziarna prawdy. A Jared pytany w wywiadach o słynną Mary, odpowiadał pytaniem na pytanie: "Mary? Kim mogła być Mary? Akrobatką? Dziewczyną, którą ojciec krzywdził? A może to historia tych wielu dziewczyn, które są - tak jak ona - oblegane przemocą przez swojego ukochanego tatę, który przynosił im zabawki, gdy były jeszcze dziećmi? Ufały im? Ufały i nadal ufają.". 
  Mary może być każdy, ja, Ty, on, ona, ono - przynajmniej ja tak sądzę. Ale spekulacje wokół Mary zniknęły z czasem, a jej Buddha czeka w postaci miłości. Taka jest moja interpretacja owego majestatycznego utworu. 
  A może to ja nią jestem? 
  A może Ty? 
A może on?
  A może to po prostu Jared? 
  Chyba nigdy nie będziemy mieli okazji poznać prawdy o niej. To głowa Jared'a. Tego chyba nikt nie pojmie. Młodszy Leto jest "strefą zamkniętą", on nie pozwoli zajrzeć w zakątki swojego umysłu i zapoznać się z tajemnicami, jakie posiada. 

***

   Motor zwolnił, podjeżdżając do bramy. Zluźniłam nieco uścisk z jego torsu i podniosłam głowę do góry, gdyż ówcześnie spoczywała pomiędzy łopatkami mężczyzny. Leto nie jechał wcale wolno swoim zgrabnym - zapewne drogim jak cholera - motorem. Nawet nie orientowałam się, jaka to marka, a co dopiero, ile wyciągnęliśmy na prostej jadąc na autostradzie. Najbardziej hardcorowe okazało się i tak manewrowanie pomiędzy samotnymi autami czy ostre zakręty.
  Czułam się, jakby żołądek miał zaraz podejść mi do gardła, choć twierdziłam, że skoro kocham motory, to tą pierwszą "przejażdżkę" mogę uznać za udaną. Z czasem można by się przyzwyczaić do zawrotnej prędkości, jak i stylu jazdy Jared'a, który był niezwykle, hmm... jakby to ująć - ostry, perfekcyjny czy beznadziejny? Raczej nie to ostatnie, jeździł z wielką wprawą, wywijając kierownicą i naciskając te różne "przyciski".
  To nie są przyciski, idiotko - skarciłam się.
  Pacnęłam się spoconą od strachu ręką w czoło i opuściłam głowę w dół. Czarnowłosy obrócił się tak, aby widzieć moją twarz.
  Uśmiechnął się szeroko i zaśmiał pod nosem, a oczy świeciły mu się znajomym u ludzi blaskiem. Blask zachwycenia.
  - Czy pomyślałaś coś nadzwyczajnie zabawnego? - spytał, chichotając w dalszym ciągu.
  Postanowiłam, że nie dam się podpuścić takiemu typowi, który właśnie wpatrywał się kątem oka we mnie i przed chwilą z piskiem opon zaparkował przed bramą.
  - Tak. Zastanawiałam się nad tym, jak cię uwieść i wciągnąć wprost do łóżka aby ujrzeć, co kryjesz pod tym wszystkim.
  Przejechałam spojrzeniem po posturze chłopaka, gdy ten orientując się co właśnie rzekłam odwrócił głowę jeszcze bardziej w moją stronę i rozszerzył maksymalnie oczy. Możliwe, że gdyby zrobiłby to jeszcze bardziej wyglądałaby niczym żaba.
  - Z chęcią zobaczyłbym cię w moim łóżku, Aileen - wyszeptał uwodzicielskim tonem.
  Zadławiłam się ze śmiechu, którym po chwili wybuchłam, możliwe, że nawet na dobre.
  Tak wrobić faceta, który miał tyle kobiet u swego boku, a i tak wszystkie uciekały, gdzie pieprz rośnie. Z tyloma kochał się, całował, a co dopiero one mogły mu robić.
  O nie. Ja nie jestem jedną z tych dziwek. Ja jestem dziewczyną z honorem, która jest niepełnoletnia. Nie mam zamiaru nawet spać po drugiej stronie łóżka, spierdalając, jak najdalej.
  Kochałam go, ale nie jako kolesia będącego moim przyjacielem, nie jak swojego chłopaka - kochałam go przez ekran - czytając, słuchając, oglądając jego twarz, ciało.
  Jared wpatrywał się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, z której - dla mojego nieszczęścia nie potrafiłam wyczytać żadnego uczucia. Było tylko osłupienie będące możliwe, iż inną emocją.
  - Na serio jesteś równo pojebany. Jak widać każdą wciągnąbyś nagą do swojego łóżka, a potem wyrzucił jak śmiecia na bruk. Dziewczyna dla ciebie jest niczym jednorazowa prezerwatywa, nie sądzisz? - prychnęłam i odsunęłam się od niego maksymalnie prawie spadając z siodełka. 
  On tylko słysząc to kiepskie porównanie dziewczyna równa się prezerwatywa uderzył się wściekły w nogę płaską dłonią tak jakby chciał sprawić sobie ból.
  - Nie znam ciebie ani troche, ale kurwa, Aileen, człowieka nie poznaje się po pierwszym wrażeniu jakie zrobiła ta druga osoba, lecz ty... wywołałaś gęsią skórkę na moim karku, miałem ochotę wrzeszczeć: "Kurwa! Jesteś zajebista!", tu nie chodzi nawet o twój wokal, tu chodzi o coś więcej - zwrócił twarz na posiadłość ukrytą pod osłoną nocy. - Nie dla każdej taki jestem, tylko... - westchnął zmieniając temat i spuszczając głowę na pierś. - to brzmiało niezwykle w twych ustach. Wytłumacz mi, więc w jaki sposób miałbym odmówić takiej osobie jak ty? Nawet jednej, głupiej nocy w moim łóżku? - zapytał zwracając twarz ku mnie.
  Uniosłam brwi w zdziwieniu i zrobiłam wściekłą minę godną wojownika, który wyzywa przeciwnika do pojedynku. Na śmierć i życie. Był to wyraz twarzy ćwiczony przeze mnie od lat. Wiedziałam jak idealnie ustawić każdy mięsień tak by osoba stojąca bądź siedząca u mojego boku spierdalała jak najszybciej póki nie wydarzy się coś grożącego utratą pełni sprawności fizycznej. Tak na prawdę nawet nie wiedziałam w jaki sposób ustawia się pięść by skutecznie i boleśnie uderzyć temu komuś. Zazwyczaj pomagało spojrzenie, a jeśli nie... uciekałam.
  Jared jeżeli spostrzegł grymas malujący się na mojej twarzy, gdy zwrócił spojrzenie na mnie to go zignorował, ponieważ nieskazitelnie niebieskie i głębokie jak ocean oczy wpatrywały się pusto w moje oblicze.
  - Jesteś tak jak większość facetów, Panie Leto. Jesteś niczym kolesie, którzy nie dzierżą szacunku wobec płci żeńskiej. Jesteś idiotą, bez skrupułów latającym od dziwki do dziwki. Czy gdybyś posiadał kogoś na stałe, czy zdradziłbyś ją? Zapewne tak. Mężczyźni są dzieciakami w skórze dorosłego osobnika. Kochacie zabawę! - wrzasnęłam wyrzucając ręce do góry.
  Miałam ochotę go walnąć i właśnie uniosłam pięść w akcie chęci uderzenia go, gdy złapał mój nadgarstek patrząc wciąż w moje oczy. Delikatnie oplótł palce w okół niego i trzymał go tam, gdzie miał okazję go złapać.
  Wiecie, że czuję coś takiego jakbym znała go od lat? Chciałam mu mówić wszystko, dosłownie, bez żartów. Miałam ochotę wygłosić przemowę o tym jacy są faceci i w jaki spsób "używają" kobiet. Przynajmniej tacy celebryci jak on.
  Przegryzł dolną wargę w zamyśleniu spuszczając wzrok i wolną ręką przeczesał swoją czuprynę. Podniósł oczy na mnie i - dosłownie - zrobił minę zbitego psa.
  Osłupiałam nie rozumiejąc tego co chce mi przekazać. Myślę, iż moje usta ustawiły się w literę "O". No cóż, nigdy w swoim życiu nie widziałam nigdzie, mówię nigdzie takiej miny Jared'a.
  - Nie jestem jak wszyscy. To prawda lubię się bawić, ale marzę o związaniu się na stałe. Nie zdradziłbym, nie mógłbym, gdybym kochał t ą dziewczynę. Jeżeli się kocha to nie robi się takich głupstw - westchnął i pokazał ruchem dłoni abym zsiadła z motoru.
  Tak też zrobiłam, a on tuż za mną począł podobnie.
  Spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się szeroko.
  Znów wyglądał jak prawdziwy, cyniczny, perfekcjonista - Jared Leto, we własnej osobie.
  I za to go kocham, pomyślałam.
  - Sądzę, że z takim temperamentem mogłabyś zdziałać wiele, nawet twoja mimika, wygląd - nadawałyby się do aktorstwa. Ale podejrzewam, że i tak sposób w jaki śpiewasz przebije wszystko. Chciałbym usłyszeć jeszcze raz twój wokal, na przykład w utworze, hmm... - położył palce na brodzie stukając nimi po kolei. Wzniósł swe spojrzenie na czarne niebo i po chwili twarz mu pojaśniała. Wyszczerzył się w uśmiechu, a oczy opuścił na mnie. Uniósł rękę w górę ukazując, iż odnalazł to co chciał. - "The Kill" lub "From Yesterday" - oznajmił podekscytowany.
  Chciałam zaprzeczyć, ale gdy otwierałam usta on pomachał mi palcem przed nosem mówiąc mi tym abym nie śmiała się tego co chcę wypowiedzieć wypuścić z ust.
  - O nie, nie. Nie ma żadnych zaprzeczeń, moja droga. Shannon i Tomo zgodzili się na twój występ, a jeśli przypadnie do gustu publice - załatwimy trochę papierkowej roboty, a dokładniej to wciśniemy ją naszemu menadżerowi aby znalazł chętną wytwórnię na talent, który posiadasz. Aktualnie będziesz miała okazję występować w Stanach Zjednoczonych, z nami. Na wszystkich koncertach znajdziemy miejsce dla ciebie. Mam nadzieję także na poprawę naszych relacji i na przyjaźń, Aileen. Przyjaźń ze mną może być przydatna w przyszłości - rozszerzył usta w uśmiechu, któremu nie mogłabym odmówić. - Nie wymagam od twojej osoby nic prócz przyjaźni chyba, że w bliskim czasie może to się zmienić.
  Wciągnęłam powietrze i wykręciłam szyję w stronę samotnego drzewa stojącego tuż przy ogrodzeniu. Było to rosłe, wysokie na trzy, czy cztery metry roślina. Jej gałęzie rozchodziły się na wszelkie strony, ale do dwuch metrów od ziemi nie było ani jednej gałęzi. Znaczyło to, iż bracia stosowali dodatkowe sposoby ochrony swojej prywatności.
  - Nie skorzystam z owej oferty - wyszeptałam.
  Moje myśli zaczęły rozdrapywać rany, które miały ochotę się zagoić, lecz wspomnienia powracały. Z kolejnymi razem z większym naciskiem.
   Przed oczami przelaciały mi najgorsze lata mojego dzieciństwa. Zaskakująca śmierć mojej mamy na zawał, który nie powinien mieć miejsca u trzydziestolatki. Pamiętam, jak wraz z bratem Michasiem płakaliśmy wtuleni w siebie siedząc na łóżku szpitalnym tuż obok naszej matki. Nie mogłam spoglądać w jej stronę. Pamiętam jedynie, że stała się potwornie blada i... zimna. Wraz z Michałem trzymaliśmy obie dłonie mamy w swoich, pocierając zimne, kościste palce. Ostatnie spojrzenie jakie nam podarowała oczami zielonymi niczym trawa na łące, oznajmiła nim, że już odchodzi... że już nigdy nie powie nam na ucho "kocham cię, moje dziecko", czy nawet nie skrzyczy za bałagan w pokoju. Wcześniej byłam z nią pokłócona o to, iż umówiłam się z kolegą i nie ogarnęłam właśnie tegoż nieszczęsnego mojego własnego pomieszczenia w mieszkaniu. Wyszłam z domu z wściekłością, mówiąc pod nosem "nienawidzę jej", te słowa były ostatnimi, które miałam okazję pomyśleć o mojej zdrowej mamie. 
   Potem trafiła do szpitalu w Łodzi, mieszczącego się tuż obok naszego bloku. Brat zobaczył, jak mama zemdlała, choć to nie było omdlenie. Zadzwonił prędko do mnie, potem po pogotowie. Rzucił im, iż sam nie da sobie rady z nią aby ją przenieść. Przyszli po mamę, zabrali,zanieśli do szpitala. 
   Resztę pamiętam jak przez mgłę. Wpadłam do budynku cała we łzach, za mną krok w krok biegł mój przyjaciel, Maciek, pragnący wspierać mnie w tej sytuacji. Zapytałam się, gdzie leży moja mama. Zostałam pokierowana na drugie piętro. Pokój 203, jak dobrze pamiętam, ale to nie jest ważne. Rzuciłam się na drzwi i chwiejnym krokiem wskoczyłam do pokoiku. Przy łóżku siedział mój młodszy brat o dwa lata, miał dwanaście lat. Siedział zakrywając twarz dłońmi. Łkał. 
   Pytając go co się stało odpowiedział krótko i zwięźle patrząc porozumiewawczo w moje oczy: nasza mamusia umiera...
   Najgorsza wiadomość jaką otrzymałam.
   Potem umarła. 
   Po jej śmierci dostaliśmy się pod opiekę naszego ojca. Choć takowym nie nazwałabym go. Jeszcze wtedy miałam okazję utrzymywać znajomości z przyjaciółmi, lecz później wszystko się pokomplikowało. Nasz tato na początku sprawiał wrażenie, hmm... jakby to ująć? Dobrego, martwiącego się o swoje dziecko tatusia? Tak można to powiedzieć. Ale wcale taki nie był. 
   Gorzej nie mogliśmy trafić. 
   Waldemar, bo tak się nazywał, bił mnie i brata za byle głupstwo. Pijakiem z natury, ćpał i Bóg jeden wie co jeszcze. Pewnego dnia... zatłukł Michała tak, że... umarł. Straciłam mojego braciszka, dosłownie parę miesięcy po mamie. 
    Nie potrafiłam się po tym pozbierać, odcięłam się od przyjaciół i zostałam odebrana od ojca i wysłana do rodziny zastępczej, która miała ochotę na dziecko po takich przejściach jak ja. Trafiłam do chyba najmilszej rodziny jaką poznałam. Było to małżeństwo po czterdziestce, obrzydliwie bogaci i posiadający córkę - Malwinę - i syna - Tomasza. Zaprzyjaźniłam się z nową rodziną i to tak na prawdę dzięki nim uzbierałam na wyjazd do LA i ogarnęłam się po śmierci dwóch najbliższych mi osób. 
   Pamiętam nadal dzień, gdy Malwina włączyła na maksa radio w swoim pokoju, było to 30 Seconds to Mars i chyba ich najbardziej niezrozumiały tekst, "Buddha for Mary". Tak poznałam nową miłość. 
   Nienawidzę wspomnień.
   Dlatego na moim policzku pojawiła się słona łza, która spłynęła na wargi. Przejechałam po nich językiem czując charakterystczny posmak bólu i innych emocji.
   - Ty płaczesz - szepnął.
  Odwróciłam głowę na jego twarz i napotkałam spojrzenie pełne przygnębienia. Światło niedalekiej latarni odbijało się od oczu chłopaka. Wyglądały jak dwie, biało, niebiesko, czarne kulki ze szkła.
   Najpiękniejsze oczy świata, pierwsza myśl jaka mi się nasunęła podczas wpatrywania się w oblicze Jareda.
  - Powiedziałem coś co sprawiło ci przykrość? - głos miała trochę jakby, nie wiem, przerażony?
   Lękał się tego co zaraz powiem?
   Ten człowiek nie jest do rozgryzienia, przynajmniej jak spędzi się z nim paręnaście, długich, ciągnących się w nieskończoność minut. Można po tym stwierdzić, że jest godnym uwagi mężczyzną.
    Zorientowałam się, iż myślę o Leto niczym o zwyczajnym facecie.
    To jest piosenkarz, założyciel zespołu, aktor, model - wszechstronnie uzdolniony człowiek z charakterem, którego nikt kto zna go krótko nie potrafi zrozumieć toku myślenia tej istoty.
    Zamrugałam dwa razy szybciej i uśmiechnęłam się smutno. Spuściłam głowę na piersi, przymknęłam oczy, a pod powiekami zbierały się łzy. Rzęsy kleiły się do siebie nawzajem.
    Wdech, wydech, wdech, wydech... uspokój się Aile. Wiem, że jesteś w niezręcznej sytuacji, ale mam nadzieję, iż dasz sobie radę. Nawet z takim typem, którego ubóstwiasz od dobrych trzech lat i ta miłosna gorączka nie ma szans opadnąć. Miej wątpliwości, że dasz sobie radę nie skuszenia się na rzucenie się w ramiona wokalisty imieniem Jared. Marzyłaś o nim tak długo. Teraz masz okazję dokonać wszelkich rzeczy, o których nie śniło się żadnej żywej istocie. Zaszalej, kobieto! Szansa na wszystko. Życie pod jednym dachem z tym oto przystojniakiem jest do spełnienia. Nie wspominaj wszelakich nie przyjemnych odtworzeń przeszłości. To jest za tobą, wyrzuć to niczym wypalonego papierosa do kosza na śmieci! To są t y l k o śmieci, w niczym nie potrzebne do szczęścia. Pełnię uzyskasz bez ich obecności. Zrozum.
   Otrząsnęłam się. Nie miałam ochoty słuchać sumienia. Tego już za dużo. 
   Rozszerzyłam gwałtownie powieki i zwróciłam swe oczy na niego. Uśmiechnęłam się szeroko na co on zdziwił się przeraźliwie stawiając krok w moją stronę
   - Nie, nie płaczę. Ja tylko... nie, nie mogę - wierzchem dłoni przetarłam kolejną samotną łez wypływającą spod rzęsy. Zaśmiałam się krótko w celu rozluźnienia atmosfery. - Wybacz, chcę o tym zapomnieć - wyszeptałam nadal wesoła, lecz gdzieś w środku coś mnie kłuło.
    Kłamałam mu w żywe oczy. Po prostu.
    To były najprawdziwsze łzy, o których znaczeniu mogłam powiedzieć tylko osobie zaufanej. Może i ten osobnik stojący naprzeciwko mnie kiedyś otrzyma taki prezent, prosto z mojego serca.
 
***

~Jared~

   Szafirowe oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem. Ale przeczuwałem w wypowiedzianym przed chwilą słowach tej dziewczyny - kłamstwo, czyste jak szlachetny kamień, kłamstwo. Jest to umiejętność, którą nie każdy potrafi w stu procentach ukryć. Są osoby potrafiące idealnie zakryć prawdę, ale są i takie jak Aileen. Ona po prostu tylko wymusza kłamstwo, które jest nadzwyczajnie banalne. Nie ma pomysłu na nie. Dlatego wychodzi na jaw. 
  Kłamstwo ma krótkie nogi, istnieje takie przysłowie. 
  Większość przypadków jest stosowanych dla dobra sytuacji, niektóre dla własnej korzyści, a jeszcze inne dla swojego i drugiej osoby dobra. Ten drugi jest chyba najbardziej podły. Mężczyźni i kobiety stosujący owe kłamstwo zazwyczaj z satysfakcją. Uwielbiają niszczyć czyjeść życie. 
   Może dlatego z a w s z e wyrażam prawdę. Wewnętrzne "ja" zabrania kłamstwa. Jak nie chcę sprawić komuś przykrości, a ta osoba pyta się o zdanie - odbiegam od tematu zmierzając okrężną drogą, a docierając do celu, mówię delikatnie co o tym sądzę. 
   Zazwyczaj jednak nie odpowiadam na pytanie i zostawiam odpowiedź wiszącą w powietrzu lub zmieniam na zupełnie odmienny temat.  

***

   Odpowiedziałem na uśmiech dziewczyny i zarzuciłem głową do tyłu przy czym moje włosy roztrzepały się na całej mojej twarzy. 
   Na ten ruch nastolatka odpowiedziała chichotaniem. Rozumiem jej rozbawienie. Na początku mojego nowego stylu typu emo - choć emo bym tego nie nazwał - stawałem przed lustrem i robiłem różne dziwne miny, gesty, czy ruchy. Jednym z nich było właśnie coś takiego. 
   Zobaczywszy siebie w szkle dostałem ataku śmiechu. 
   Prawie wszystkie włosy wylądowały na moim czole, obu policzkach, nosie, oczach i podbródku lepiąc się do nich. Wyglądałem jak ktoś wyjęty z dżungli, dosłownie.
   - Ekhem, czy to było...
   - Tak, dziwne i to cholernie dziwne. Przypominasz kolesia, który trafił na bezludną wyspę, a potem wrócił do cywilizacji - przerwała mi. 
   Odsunąłem palcami włosy z oczu i przyjżałem się jej. 
   Była w pewnym stopniu zadowolona i możliwe, że jednak zdecyduje się na moją propozycję. 
   - No to co przyjmiesz moją ofertę? - zapytałem. 
   Aileen spuściła wzrok na ziemię i westchnęła ciężko jakby zrzuciła dziesięć kilo kamieni z barków. Podniosła je na mnie i klasnęła w dłonie podskakując na parę centymetrów do góry.
   - Jednak zaoferuję się jako wokalistka odkryta przez ciebie. Z chęcią wystąpię na scenie jeszcze raz, choć mam co do tego nie małe wątpliwości, ale... jest jeden problem - pisnęła. 
    Wydałem z siebie dźwięk typu "hmm" pocierając swój delikatny, dwudniowy zarost w zamyśleniu. 
    - Muszę zadzwonić do Klary i jej męża, czy zezwalają na mój tymczasowy pobyt w Los Angeles. Nie wątpię, iż na początku trochę się wkurzą, ale sami proponowali mi wyjazd na dwa miesiące do Ameryki, ale zrezygnowałam, gdyż chciałam w inne miejsce się wybrać, ale... tego nie mogę odpuścić! 
    Zaśmiałem się w duchu. 
    To jeszcze dziecko, wiele lat przed nią, lecz taki talent jest jak nieoszlifowany diament. Może zostać wokalistką na światowym poziomie. U siebie w kraju, w tej Polsce, o której nie słyszałem nic pozytywnego prócz owej gościnności rodaków tej dziewczyny, nie miałaby szans wybić się wyżej niż na skalę kraju. U mnie ma okazję wybić się wysoko. 



Hmm, zapewne zanudziłam was tym, zaiste, iż wyciskanym z niczego rozdziałem. Brak pomysłu, ale wena nadal jest xD
Następny możliwe, iż pojawi się w weekend, choć wątpię, ponieważ mam jeszcze dwa blogi do ogarnięcia :)

11 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz! Jestem meega ciekawa, co się będzie dalej działo. A nudno to chyba nie będzie. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo dziękuję za tą pochwałę, choć jestem odmiennego zdania, iż świetnie piszę, ale chyba rozkręcę tejże historię i jakoś ulepszę swój sposób pisania na bardziej "ładny" :D

      Usuń
  2. Po pierwsze świetnie piszesz i czekam na następny rozdział !
    Po drugie kocham tą piosenkę i zespół a Jared jest cudowny !
    Po trzecie masz śliczny wygląd bloga i na pewno jeszcze będę wpadać :)
    http://want-cant-must.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ! Świetnie piszesz ! <3
    I jeszcze Jared którego tak bardzo uwielbiam ! :*
    Jak będziesz miała chwilę to wpadnij do mnie -> http://gradzik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Mam nadzieję, iż jeszcze kiedyś tu zajrzysz :)
      Na pewno wpadnę na Twój blog :P

      Usuń
  4. Ah, jakie te fan-fiction o zespołach są wciągające ;) Sama piszę jedno, ale jest ono tylko formą wyrwania się od tej głupiej i zwyczajnej codzienności ;)
    pozdrawiam :)
    melodycalling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje opowiadanie jest wciągające? O.o
      Nie wiedziałam :D
      Ale to dobrze, mam nadzieję, iż jeszcze zajrzysz do mnie i już zaglądam do Ciebie :P

      Usuń
  5. Twoje ff jest bardzo wciągające. Podoba mi się twój sposób pisania. Zpraszam do mnie na nowy rozdział :) http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję wielce :P
      Po Twój zacny rozdział zasięgnę o dogodnej porze, gdyż teraz jest po północy, a muszę (niestety) wstać o ósmej :(

      Usuń
  6. bardzo ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń